Pewnie o tym nie wiesz, ale zanim powstał ten blog, przez 5 lat pisałam o wszystkim, co związane z urodą. Co prawda to doświadczenie należy już do przeszłości, ale pomyślałam, że to wcale nie taki zły pomysł, by od czasu do czasu, poruszać tu także tematy z kategorii beauty.
Pierwszym skojarzeniem ze słowem "uroda" jest dla mnie pielęgnacja twarzy i ciała. Na początek porozmawiamy więc o kremach do twarzy. Znalezienie takiego, który odpowiada moim oczekiwaniom, a dodatkowo nie zawiera składników, które uczulają, jest nie lada wyzwaniem. Alergia kontaktowa sprawia, że moja twarz płonie żywym ogniem, więc jeśli znajdę produkt, który nie wywołuje u mnie reakcji alergicznej, to trzymam się go jak tonący brzytwy. Udało mi się znaleźć 5 kremów do twarzy, które z czystym sumieniem mogę polecić - działają tak jak obiecuje producent, nie uczulają, a dodatkowo nie kosztują milionów monet.
AVÈNE - CLEANANSE EXPERT emulsja przeciw niedoskonałościom skóry
Mam to szczęście, że ominęła mnie faza nastoletniego trądziku. Nigdy tak naprawdę nie miałam większych problemów ze skórą twarzy. Zdarza się jednak, że hormony płatają mi psikusa i w najmniej spodziewanej chwili na mojej skórze pojawia się nieproszony gość. Właśnie dlatego w mojej łazience zawsze znajdziecie krem Cleanance Expert. To agent do zadań specjalnych. Stanowi świetną alternatywę dla popularnego Effaclar Duo firmy Vichy, który u mnie w ogóle się nie sprawdził. Avène jest tańszy od swojego konkurenta, a potrafi zdziałać cuda. Wystarczy posmarować twarz wieczorem, a rano po nieprzyjacielu nie ma śladu. Stosuję emulsję profilaktycznie 2-3 razy w tygodniu aplikując ją na noc. Dzięki temu moja skóra pozostaje wolna od wszelkiego rodzaju niedoskonałości. Na plus zaliczam także to, że produkt zapewnia optymalne nawilżenie i matowe wykończenie. Czy można chcieć czegoś więcej?
AVA ECO - ALOE ORGANIC krem na dzień i krem na noc o działaniu przeciwzmarszczkowym
Kremy firmy AVA zagościły w mojej łazience w wyniku poszukiwania bardziej naturalnych kosmetyków, które przy okazji nie zrujnują mojego portfela. Prawda jest taka, że kiedy jest się alergikiem wydanie 200 zł na krem, bez możliwości jego wcześniejszego przetestowania, jest jak gra w rosyjską ruletkę. Nigdy nie wiadomo, czy produkt nie uczuli, a pieniądze nie zostaną wyrzucone w przysłowiowe błoto. Właśnie dlatego poszukiwania rozpoczęłam od trochę niższej półki cenowej. To, co przekonało mnie do kremów z serii Aloe Organic to to, że 98% zawartych w nich składników jest pochodzenia naturalnego. W dodatku kremy (jak i cała seria Aloe Organic) zostały wybrane przez konsumentów jako najlepszy produkt 2018 roku. W taki właśnie sposób znalazłam nowych ulubieńców, którzy towarzyszą mi w okresie jesienno-zimowym, kiedy moja skóra wymaga nawilżenia i regeneracji. Lekka konsystencja, bogaty skład i brak duszącego zapachu, a w dodatku gładka i pełna blasku skóra oraz brak reakcji alergicznej - to wszystko sprawia, że będę do nich z chęcią powracać.
BARWA SIARKOWA krem siarkowy matujący
Krem siarkowy firmy Barwa to jeden z niewielu produktów, o których można powiedzieć "tanie, a dobre". Kosztuje zaledwie kilka złotych, a potrafi zdziałać cuda. Fakt, nie ma może zbyt pięknego zapachu, właściwie to przypomina dokładnie zapach mleczka do czyszczenia Cif, ale da się do tego przyzwyczaić. W każdym razie warto przymknąć na to oko, bo krem naprawdę działa. Idealnie matuje skórę na wiele godzin. Nawet wtedy, kiedy masz problem z przetłuszczającą się strefą T. Świetnie sprawdza się także jako baza pod makijaż. Nie zliczę ile słoiczków tego kremu już zużyłam. Mam go zawsze pod ręką, bo przez brak równowagi hormonalnej moja skóra lubi płatać figle i od czasu do czasu funduje mi świecący nos i czoło. Wówczas z pomocą przychodzi mi właśnie krem siarkowy.
NEUTROGENA HYDRO BOOST nawadniający żel do cery normalnej i mieszanej
Hydro Boost uratował mnie, kiedy moja skóra zbuntowała się wystawianiem jej na niesprzyjające warunki atmosferyczne. Zimą zawsze negatywnie reaguje na wiatr i minusowe temperatury - przez co borykam się z problemem przesuszonej skóry, szczególnie na policzkach. Problem jednak zniknął, od kiedy, w tym okresie, regularnie stosuję nawadniający żel firmy Neutrogena. Przyznam, że był to totalnie przypadkowy zakup. Poszłam do Rossmanna poszukać czegoś, co ukoi moją podrażnioną zimową aurą skórę twarzy i tak trafiłam na ten produkt. Ten zakup był strzałem w dziesiątkę. Okazało się, że wśród drogeryjnych produktów także można znaleźć perełki, które nie tylko działają, jak obiecuje producent, ale przede wszystkim nie uczulają.
To właśnie 5 kremów, które na stałe zagościły w mojej łazience i które polubiłam nie tylko ja, ale przede wszystkim moja skóra. Dlatego z czystym sumieniem mogę je polecić.